środa, 13 maja 2015
Gościniec
Gościniec – tak jeszcze
mówili rodzice naszych rodziców.
Ci, których powołano
do życia na granicy cesarstwa
i stulecia. Gościniec, podołek.
To, co dopiero schodzi ku nam,
i to, co się ma.
Zobacz, kto idzie
gościńcem – mówi tyle lat
po śmierci moja
babcia i patrzy, jak siwizna wody
rysuje, marzec po marcu,
czarne krawędzie asfaltu.
Owo „tam”, gdzie to się nadal
dzieje i będzie dziać, ciągle
przychodzi, niknie i ciągle jest.
Górzyste w miejscach, gdzie
oczekuje się łagodności i równin.
Płaskie w najmniej
spodziewanych momentach.
Idące bez spoczynku
gościńcem.
Niewidoczne, ale ciepłe
jak jabłka w podołku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz