środa, 4 marca 2015
Nie wszystko było szarością
Autobus miał numer piętnaście
albo może o cztery mniej,
w każdym razie
odejmowało się te
kilometry do szkoły, byle tylko
nie na własnych nogach, więc
my do szkoły, gdy on
na tylnym siedzeniu z roboty
z ręką, z której skapywała
dojrzała krew. Jakby nigdy
nic. Jakby jakaś gorliwość
o nieswój dom
przepełniła go i teraz
zrzucała się z bezużytecznych kart.
Wysiadł przystanek wcześniej,
ale czuliśmy, że jedzie
jeszcze dalej z nami
przez stepy akermańskie
do końca szóstej lekcji,
tak długiej,
że nikt nie mógł
usiedzieć spokojnie
w tej czerwieni.
Model
A teraz powiedz mi, proszę,
co to jest? To,
co się obraca.
Jak czarna stalówka
wbita w planetę?
Profesor od geografii
obdarzony świętą pamięcią
nadal nas ponagla,
nadal oczekuje odpowiedzi,
kierując ruchem
planet na skrzyżowaniu
długości i szerokości.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz