Wybito okna
i wyważono drzwi,
a wtedy do naszych piwnic
wlała się ciemność.
Zmrużyliśmy oczy,
tak była oślepiająca.
Nie było w nas zachwytu.
A jednak
trudno zaprzeczyć
istnieniu pewnej fascynacji.
Śmiertelnie przerażonych
chowaliśmy pośpiesznie
za murem nocy.
Wszystko szło zwykłą koleją:
gdzieś pod stopą trzasnęła gałąź,
nadal miarowo pracowały tłoki silników,
koty mruczały sennie na zgrzebnym płótnie betonu.
Położyliśmy sobie ręce na ramionach.
Tańczyliśmy.
Tańczyliśmy do upadłego,
oślepieni,
w wezbranej rzece
ciemności.
W jeziorze, morzu, oceanie.
wtorek, 2 kwietnia 2024
Potop
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz