środa, 8 października 2014
Z jednej strony na drugą
Puste światło, jak po przelocie
jastrzębia wskroś wysokich
chmur; oto co
towarzyszy wielu
z tych, którzy urodzili się
wtedy i trochę później lub trochę
wcześniej, tam
i nieco dalej.
A nie opuszcza również i mnie.
A może to wir, którego
nie możemy rozpoznać?
Znak. Albo coś, co odmienia
i przenosi
nas z jednej, powiedzmy, strony
granicy na drugą?
Zamykam oczy
i liczę mosty.
Czy wszystko uda się wytłumaczyć
marzeniami o skrzydłach?
Zresztą: jak latać
w zamglonym powietrzu
nasączającym ściany
kolejnych miesięcy
ospałą bezradnością.
A mgła podchodzi
już pod same drzwi:
nie wiadomo – bardziej
żebrak czy bitne wojsko
zajmujące kolejną
zbuntowaną, dziką prowincję.
Przykrywam się chłodem
jak pierzyną.
Być może dlatego
tamte ptaki
nigdy nie odleciały.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz