środa, 29 października 2014
Dwudziestość
o koła których 8
dobrze wy wiecie gdzie rzeźnia
Józef Czechowicz, Śmierć
Zjechaliśmy na parking, choć
nic nie mówił; nie powiedział więc:
Teraz zatrzymaj się,
opowiem ci tę historię. Czy coś
w tym stylu. Nie. Zjechaliśmy
na parking, by rozprostować nogi,
by zapalić pod drzewami,
które zawsze, nieco naiwnie,
zwierzęco, uważałem za schronienie. Jakby
wiatr mógł całkowicie
schować się
w kształtach ginących ogni.
Przyda się chwila, wskazałem
głową na silnik. Tak, odpowiedział, poza tym
w ogóle nie ma przyśpieszenia.
Dym stworzył jeszcze jedno
drzewo. Owoce kropel
zawisły na nim – trwały,
dopóki było. (Teraz jestem
daleko, ale nadal pod
tym samym splotem
śmiertelnego płótna).
Gdy byłem młody, zaczął, pracowałem
dwadzieścia dni w rzeźni, tam,
gdzie teraz jest pawilon
z modą, i dwudziestego
pierwszego usłyszałem: Chcesz
zabić sobie krowę?
Dym bielał jak śnieżne posągi.
Stopniał, opadł na równinę.
Jedziemy? – rzucił. Wsiadając,
zapytałem, jak to właściwie
się skończyło. Wzruszył
ramionami:
Nijak. Jeszcze nie dałem
wiążącej odpowiedzi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz