poniedziałek, 27 maja 2024

*** (Maszyna do szycia…)

 
Maszyna do szycia
przemawiała w samotnym szarym pokoju
po niemiecku, bo wojna
skończyła się przecież
dzisiaj o świcie. Prasowalnica
wygładzała spodnie (nikt nie ma
takich płaskich nóg
). Dusza
uleciała z żelazka, stało
porzucone w komorze
za podwójną kratą, jak złoczyńca, któremu
odmówiono spowiednika. Drżały
wota słoików, dym
z ukradkowych papierosów miał zapach
kadzidła i zawsze
szedł nie tam, gdzie trzeba. Na strychu
zmarli zostawili ubrania, szuranie
pantofli, szczęk klamry skórzanego paska.
Belki przesiąknięte sierpniem
tłumaczyły policzkom, że życie
jest szorstkie. Nikt im nie wierzył,
przecież serce biło tak mocno,
tak mocno! Dawne
koryto rzeki usychało ze starości,
a wyspa powoli łączyła się z lądem,
aż w końcu
przestano mówić,
że kiedykolwiek istniała. 







czwartek, 9 maja 2024

Tam pędzą te upiory

 
Tam pędzą te upiory i myśl w ogniu staje,
gdzie jeźdźce na popasie piją metal zimny,

jest zaś wśród nich ten jeden, ten od wszystkich inny.
Ten, który wiedzie z sobą w odleglejsze kraje.

Tam pędzą więc upiory, w mrok, gdzie romantyzmy,
gdzie za chwilę bruk wydrze wiatr i złoży w pryzmy,

gdzie krzyk nabrzmi i z ciała w ciała zimne wniknie,
czekając, drzwi macając, do cna się wykrzyknie.

Tam upiory przystaną, gdzie modrzewi korab
szarpie się na kotwicy ziemi, wichru linie,

czekając, czy minione jeszcze raz przeminie,
nie wiedząc, czy nastała odpowiednia pora.