Nikt tu nie zamierza nakręcać budzika
(w zimie to czynność pozbawiona sensu).
Pająki śpią.
Wszyscy myślą tylko o guzikach:
przyczynie gry i jawy. Między nimi przęsło,
nakreślone tu jeszcze za przyczyną babki
nieznanej nikomu z żywych – to familia wschodnia –
stanowi swoje prawa. (Gdy sięgniesz do szafki,
namacasz płomyk roślin najdziwniejszych odmian
spiętych ze swym cieniem ideą agrafki).
Śpimy więc. Magiczne strzepnięcie poduszki
ze śniedzi czasu zwyczajnie nazywanej kurzem.
Dom opuszczamy z wolna. Nad drewnianym łóżkiem
portret dziadka z wąsem wzniesionym ku górze
jak drogowskaz. Herbatę wypijamy duszkiem,
parząc wargi i język, który dzisiaj milczy
(w zimie tylko milczenie miewa rację bytu).
Nakryty stół
wabiący karafką; i tak tajemniczy,
że nie wstaje od niego dziś nikt oprócz świtu.
piątek, 29 grudnia 2023
Opowieść zimowa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz