Podłączone do dworca szyn kroplówki tu tłoczą
przemycany kapitał długich nóg i roboczą
siłę z budów lub raczej umęczone ścięgna.
Popołudnie po biegu z wieczorem się sprzęga.
Szkło stłuczone zachrzęści i nieco wyprzedzi
bieg zdarzeń, jakby cynk dziś ktoś dał na zapowiedzi.
Rtęć trąci tu tropikiem, nim się w czerni rozrzedzi.
Mur zanika pod bluszczem, topi się szept kelnera,
gdy radzi iść deptakiem. Z tyłu się błoto zbiera.
Mówią: czego nie widzisz, to cię mniej uwiera.
Chodnika zimne płyty dają się deptać stopom
z dobrą miną do gry w rytm Un bacio è troppo poco.
Sny wzlatują nad miasto, lecz nigdy zbyt wysoko.
Zanurzony w zieleni czas zaprzeszły gra w durnia
z pewną siebie młodością. Drzewa śpią na koturnach.
Trwa partia głupich szachów, choć szach z laufrem się turla.
Trawi plastik mdłe wino, wiatr przysiada na ławkach,
by przesłonić karawan starczy pełna karafka.
Zawsze jest już po sprawie, gdy się mówi o sprawkach.
Pustką i pyłochłonem pachnie białe gimnazjum.
Tuż za rogiem bogata prezentacja zakazów
wzmagać może apetyt, by wcisnąć pedał gazu.
Lecz nie tutaj. Straganów szkielety trzech straszą,
zakryte brezentami niby rdzawym gwaszem.
Jeśli coś ciałem wstrząśnie, to co najwyżej kaszel.
W przydworcowych ogródkach dymią dojrzałe piwa.
I znów: zsuniesz się z krzesła, a piana zakrywa
ulicę, brak perspektywy. Pociąg wciąż spóźniony.
Biel dłoni oplatają czerwone neony
wygięte jak tancerki na zachlapanych stołach.
Wzrok już przywykł do tego, co widać dokoła.
Już nie trzeba niewolić, kiedy nikt nie woła.
wtorek, 13 czerwca 2023
Po biegu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz